Wirtualni kochankowie. Dziewczyna z komputera

zakochani

Odcinek 6. Andrzej, 67 lat. 
Nie wiem, co Wam Bob naopowiadał, ale jeśli chodzi o jego dziewczynę, to powiem Wam jedno:
koleś kręci. Wprawdzie Bob, to bardzo sympatyczny człowiek, ale lubi sobie pofantazjować.

Nie sądzę, by chciał Was wprowadzić w błąd, ale on jest młody i pewne rzeczy traktuje, jako normalne. Przykładowo, ta jego dziewczyna. Bob nie ma dziewczyny. Okłamał Was? Niezupełnie.


Kupić sobie dziewczynę



Młodzi ludzie lubią opowiadać, że mają dziewczynę, czy chłopaka. W naszych czasach rozumiemy to zupełnie inaczej, niż w Waszych. U nas mieć dziewczynę, to znaczy posiadać kogoś, tak samo, jak Wy posiadacie, na przykład, odtwarzacz mp3. I właśnie Bob, tak jakby, posiada swoją dziewczynę i niekoniecznie ona posiada jego. Chodzi o to, że ktoś może wygenerować swoją elektroniczną osobowość i potem ją sprzedać, a ten drugi może ją kupić na swój własny użytek.

Bob ma taką dziewczynę w formie elektronicznej. Czyli odpala okulary i po jego mieszkaniu chodzi avatar o imieniu Anna. Owszem, ta osoba istnieje naprawdę, ale żyje swoim życiem, nie wiadomo gdzie i nie wie o istnieniu Boba. Ta dziewczyna zeskanowała swoje ciało, głos i udostępniła dane o swojej osobowości i jako kompletny program do elektronicznych okularów sprzedała na aukcji. W naszych czasach, to popularna forma rozrywki i partnerstwa. Można też kupić sobie tańszą wersję stworzoną przez programistów, ale taki prawdziwy skan żywej osoby jest rarytasem i jest dużo droższy.

Druga połowa z komputera


Więc Bob ma ukochaną zawsze wtedy, kiedy nakłada okulary. I oni sobie tak żyją razem, mają seks, a nawet chodzą na spacery. Jeśli Bob zechce, może ten obraz udostępnić innym ludziom, którzy w danej chwili mają okulary na głowach. Widziałem tę jego dziewczynę i muszę przyznać, że jest bardzo sympatyczna, to naturalna blondynka o prostych włosach prawie do pasa. Oczy duże, zielono niebieskie, twarz okrągła, cera jasna z lekkimi piegami. Oni są ze sobą już dwa lata.

Problem w tym, że Bob się strasznie zaangażował i chciałby się spotkać na żywo. Jednak każdy wie, że to niemożliwe, bo takie są zasady tego programu, że nie możesz szukać właściciela avatara.
Ta dziewczyna sprzedała swój wizerunek dla setek, o ile nie dla tysięcy osób. Jakby każdy chciałby teraz się z nią spotkać, to miałaby nie lada problemy. Mówię mu to wielokrotnie, on przytakuje, jakby rozumiał, ale w głębi duszy, na pewno marzy o spotkaniu. To jest u nas dosyć powszechny problem, że ludzie dążą do realnego spotkania z avatarami i dlatego jest to igranie z ogniem..

Ostatniego czasu, dużo się mówi o samobójstwach z powodu … niemożności spotkania ze swoją dziewczyną czy chłopakiem. To pomału staje się plagą naszych czasów. Taki delikwent, który kupił sobie wirtualnego partnera, myśli, że nigdy się nie zakocha, aż tak mocno, by chcieć go naprawdę dotknąć. Potem okazuje się, że krew nie woda i ludzie wariują.

Zakochani w programie komputerowym


Niedawno mówili w mediach, o mężczyźnie, który zakochał się w wirtualnej Azjatce o bardzo europejskich rysach. Przebywał z nią godzinami, wszędzie razem chodzili, mieli wirtualny seks i w ogóle. W końcu postanowił ją odnaleźć. Skontaktował się z dystrybutorem jej programu, ale ten oczywiście nie chciał wydać prawdziwych danych jego oblubienicy. Niestety kasa zrobił swoje, a chłopak był zamożny i po kilku dniach miał adres i nazwisko swojej ukochanej.

Na drugi dzień, był już w Singapurze. Udał się pd wskazany adres, a tam ciasnym mieszkanku zastał swoją partnerkę w stanie leżącym i to bynajmniej nie ze zmęczenia. Dziewczyna była totalnie uzależniona od narkotyków, połowa jej ciała była sparaliżowana, a twarz bardzo odbiegała od tej, którą znał z wirtualnej rzeczywistości. Okazało się, że Azjatka trzy lata wcześniej sprzedała swój wizerunek, który ostro podrasowano komputerowo, nawet podłożono głos kogoś innego.

Chłopak dał jej jakieś pieniądze, spędził z nią kilka dni i wrócił do domu, wrócił do swojej idealnej wirtualnej ukochanej. Później ponoć byłą jakaś sprawa w sądzie z dystrybutorem awatara, że ten deklarował sprzedaż autentycznej osoby, a w rzeczywistości ulepszył ją komputerowo oszukując klientów.

Nie wiem, jak to się skończyło, ale ja jestem człowiekiem z innej epoki i w sprawach związków chyba pozostanę tradycjonalistą.

Komentarze

  1. myślę, że to się spełni dużo szybciej niż w 2086, co jest chyba straszne

    OdpowiedzUsuń
  2. dobry odcinek, ale troche nie kumam o co biega, bo jakby ten andrzej mial cos do Boba?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bob nie kręci, to andrzej jest stary i zdewociały hahah ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga